poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zawołała mnie kukułka

Długo przyszło mi czekać na nową powieść Rowling. Bez bicia potrafię się przyznać, że jestem wielką fanką serii o Harrym Potterze. Łezka mi się w oku zakręciła, kiedy doczytałam do końca siódmy tom. Wówczas coś się dla mnie skończyło. Kiedy dowiedziałam się, że Rowling pracuje nad nową powieścią to naprawdę się ucieszyłam. Harry Potter był dla mnie po prostu konstrukcyjnym mistrzostwem. Kiedy więc ukazał się Trafny wybór, to byłam prawie w niebo wzięta. Przeczytałam go bardzo szybko i byłam naprawdę zachwycona. Wszystko to, czego nie było w Harrym Potterze znalazło swoje miejsce właśnie tutaj. Uwierzyłam, że Rowling to nie tylko Harry.

Wieści o kolejnej powieści autorki bardzo mnie ucieszyły. Nie mogłam się po prostu doczekać. Co ciekawe powieść została wydana nie pod jej nazwiskiem, tylko pod pseudonimem Robert Galbraith. Może autorka zapragnęła odciąć się od Harry'ego, stworzyć coś zupełnie odmiennego, co nie będzie w ten sposób utożsamiane. Jeżeli taki był jej zamiar, to muszę przyznać, że się jej udało.

Wołanie kukułki jest kryminałem. I tu jako wielka fanka kryminałów, trochę się zawiodłam. Kto czytał, ten wie, że konstrukcja intrygi w Harry'm była naprawdę genialna i niespodziewana. Uznałam wówczas, że Rowling jest mistrzem zwrotów akcji. Bo nie da się temu zaprzeczyć, prawda?  Czy znajdziemy to tutaj? Ciężko powiedzieć. Dla jednych pewnie tak, inni się domyślą, co jest grane. Co nie zmienia, że w tej kwestii zdecydowanie czegoś mi brakowało w samej konstrukcji.

Wołanie kukułki zaczyna się samobójczą śmiercią (czy to prawda czy nie dowiecie się, jak przeczytacie) młodej modelki Luli Landry, która skoczyła z balkonu. Oczywiście nie wierzy w to jej przyrodni brat, który pragnie dowiedzieć się, co się wydarzyło naprawdę. Zgłasza się więc do prywatnego detektywa, który znał się kiedyś z jego bratem.

Cormoran Strike, o którym ma być cała seria powieści, jest byłym wojskowym, synem rockendrolowca na zakręcie życiowym. W misji stracił nogę i teraz próbuje zarabiać jako detektyw. No właśnie, próbuje, bowiem jakoś niespecjalnie mu się to chyba udawało. Do tego właśnie rozstał się z narzeczoną, stracił mieszkanie i sypiał w biurze.

Na pewno wszystkie postaci w powieści są właśnie jej atutem, bowiem sama intryga wydawała mi się momentami trochę naciągana. Rowling jest mistrzem w kreacji bohaterów, o czym mogliśmy się już przekonać wcześniej. I tu nie zawiodła mnie na tym polu. Postać bohatera jest bardzo oryginalna i nie ma nic wspólnego z amerykańskim wyobrażeniem bohatera. Cormoran jest bowiem nieatrakcyjny (jego wygląd na prawdę mógł zniechęcać), niespecjalnie błyskotliwy i do tego miał kompleksy. Na początku irytował nas i bynajmniej nie wzbudzał naszej sympatii.

Poznajemy także Robin, dziewczynę, która pracuje na zlecenia agencji tymczasowej. Otóż ta młoda dziewczyna, przez tydzień ma pełnić obowiązki sekretarki w jego biurze. Jest szczera, pełna entuzjazmu i także w ważnym momencie życiowym, bowiem właśnie się zaręczyła. Konstrukcja tej dwójki jest oparta na przeciwieństwach. Strike jest zamknięty w sobie, niespecjalnie dzieli się ze wszystkim ze swoją współpracownicą, a jego życie dosłownie legło w gruzach. Tymczasem Robin właśnie się zaręczyła, była atrakcyjna i miała szansę na karierę. Do tego chciała się dzielić każdą informacją ze swoim szefem i oczekiwała od niego mniej więcej tego samego. Szybko się przekonujemy, że dziewczyna nie wie czego oczekuje od życia, ale widzimy, że praca w agencji detektywistycznej wyraźnie sprawia jej przyjemność i po cichu chcemy, aby tam została.

Autor przybliżał nam każdego z bohaterów z zadziwiającą skrupulatnością. Nie są to jednowymiarowe postaci, które łatwo przyjdzie nam ocenić. Rowling przedstawia każdego nie tylko przez jego zachowanie, ale też z perspektywy innych bohaterów. Dzięki temu razem z naszym detektywem powoli poznajemy niezwykły świat brytyjskich celebrytów, wraz z jego wadami, stresami oraz presją. Co ciekawe, bohaterowie są nawet ważniejsi aniżeli same miejsca czy wydarzenia. Kiedy Strike pojawia się na miejscu zbrodni to autor skupia się bardziej na tym, co odczuwają razem z Robin, aniżeli na tym, co się tam działo.

I tu powiem, że śledztwo samo w sobie ciekawe nie jest. Powoli detektyw zadaje ciągle te same pytania, dostaje odpowiedzi i razem składamy to do kupy. W pewnym momencie zaczyna jednak ukrywać swoje spostrzeżenia i działania. Nie zdradza się ani przed Robin, ani przed nami. I właśnie wówczas cała akcja zaczyna nabierać tempa, bowiem wcześniej mogliśmy się nawet momentami nudzić.

Dlaczego polecam tę książkę? Co mi się w niej podobało? Codzienność i słabości. Właśnie na tym koncentruje się Rowling u swoich bohaterów. Wstyd, ból, cierpienie, ale nie takie uwznioślające, tylko takie, które prawdopodobnie każdy z nas już poznał. 

Podsumowując, mogę powiedzieć, że chyba spodziewałam się czegoś innego, ale nie zawiodłam się. Może i czytałam lepsze kryminały, ale o tym nie powiem, że był gorszy, tylko, że był inny, a to jest duża różnica. Może czegoś mi tu brakowało, może czegoś było za dużo, i może czuję pewien niedosyt, ale to wszystko powoduje, że z niecierpliwością czekam na kolejną część o wielkim detektywie.